Rejs po wodach Chorwacji w  sierpniu 2013 roku na S/Y "LEPORELLO"
Pytają niektórzy skąd ta nazwa? -Wywodzi się od imienia postaci z opery Mozarta – Don Giovanni. Leporello był lokajem i powiernikiem Don Juana.

16, piątek - o 6 rano Rafał z Łukaszem przyjechali pod nasz dom w Toruniu i po załadowaniu bagaży ruszyliśmy do Łodzi. Ok godz. 9 byliśmy w domu Agnieszki, Darii, Darka i Szymona. Niebawem przyjechał Roman. Nie widzieliśmy się dwa lata, więc radość przywitania była niemała, a jedynym nowym członkiem załogi był Łukasz. Ok. 10:30 ruszyliśmy do Chorwacji, Darek swoim Subaru zaprowadził nas tego dnia do uroczego hoteliku Greenrooms w Gratzu. Wieczorem udaliśmy się do pobliskiej restauracji Gastronomiebetrieb s'Reindl na smaczną kolację, a później spędziliśmy spokojną noc.

17, sobota - po świetnym śniadaniu ruszyliśmy w dalsza drogę i ok. godz. 16 byliśmy w marinie Sukosan, przy 16 kei gdzie na 6 stanowisku zacumowany był S/Y "LEPORELLO". Część załogi udała się po zakupy a kapitan przejmował jacht. Po zaształowaniu jachtu żywnością i własnymi rzeczami dość późnym wieczorem usiedliśmy do pierwszej wspólnej kolacji.

18, niedziela - po szkoleniu nt. wzywania pomocy i korzystania ze środków ratunkowych wypłynęliśmy. Trasa była podzielona na 2. części - pierwsza to wpłynięcie między wyspy Uglian i Pasman na kotwicowisko, aby zażyć kąpieli w orzeźwiającym morzu i zjeść obiad, a druga do zatoki na SE Pasman na noc.

19, poniedziałek - o godz. 6 podnosimy kotwicę i ruszamy ku rzece Krka. Celem jest Skradin - marina w najdalszym miejscu, do którego można dopłynąć jachtem w górę rzeki, tuż przed Parkiem Narodowym Krka. Tam udaliśmy się do tawerny, w której ostatnio byłem 6 lat temu i pojedliśmy niemało smakowitych dań. Księżycową nocą mieliśmy urocze widoki na marinę.

20, wtorek - od rana załoga udaje się statkiem do Parku Narodowego Krka; nie spieszą się - prognoza przewiduje sztormowy wiatr - bora 35 do 40 węzłów (do 8o B); zostaniemy do jutra aż się nieco wydmucha.

21, środa - ruszamy po śniadaniu. W planie krótki odcinek do Szybenika (chorw. Šibenik – historyczne miasto w Chorwacji, w środkowej Dalmacji, położone nad ujściem rzeki Krka do Morza Adriatyckiego). Po drodze zamierzamy kupić 10 kg muli i zrobić sobie ucztę - tym bardziej, że kambuz ma Romcio z Darią, a w przyrządzaniu posiłków są doskonali. W Szybeniku nie zamierzamy stanąć przy kei miejskiej bez toalet i z całonocnym gwarem ulicy (jak stałem 6 lat wcześniej) lecz w nowej marinie Mandalina i z niej udać się taksówkami na zwiedzanie uroczego starego miasta. Marina Mandalina jest z tej samej sieci D-marin co Sukosan, w której jacht ma wykupiony roczny abonament i zapewne przez pomyłkę potraktowali nas ulgowo - zapłaciliśmy tylko 52 Kuny za prąd i wodę. Armator miał następnego dnia telefon z D-marin w Chorwacji, zapewne celem wyjaśnienia sytuacji. Dowiedział się, że można zatrzymać się w innym D-marin darmowo, pod warunkiem wysłania z tygodniowym wyprzedzeniem maila o takim zamiarze. We wszystkich innych marinach płaciliśmy ponad 90 Euro!

22, czwartek - dzisiaj mamy zamiar dopłynąć do uroczego zabytkowego Trogiru -zobacz w Wikipedii. Byliśmy dość późnym wieczorem i oglądaliśmy ładnie oświetlone, zabytkowe miasto. Poszliśmy też nazajutrz i to miasto wyglądało równie ciekawie

23, piątek - rano ponownie zwiedzamy Trogir - miasto okazało się zupełnie inne niż wczoraj wieczorem. Takie wieczorno/ranne zwiedzanie b. nam odpowiada - miasto pokazuje pełnie swoich uroków. Trasa dzisiaj krótka - tylko do Splitu i zamierzamy zobaczyć to miasto podobnie jak Trogir - i wieczorem i rano.

24, sobota - po zwiedzeniu Splitu, a gównie robiącego niemałe wrażenie pałacu Dioklecjana ruszamy dalej na południe ku wyspie Hvar a dokładniej do mariny Palmiżana na Wyspach Piekielnych. Palmiżana to wyjątkowo urocza marina położona w głębi zatoki, otoczona lasami ze sklepikami, kawiarnią, restauracją, oczywiście węzłem WC i z bankomatem!!!

25, niedziela - podjęliśmy decyzję, że część załogi - Basia, Agnieszka, Daria, Rafał i Roman popłynie łodzią zwiedzić Hvar.

Powyżej Agnieszka w drodze na Hvar... Darek z kapitanem dokonają próby naprawy zlewozmywaka a młodzi - Łukasz i Szymon pójdą kąpać się w zatoce po drugiej stronie wyspy. Próba naprawy nie powiodła się, gdyż trzeba by wymienić zawór, którego nie mieliśmy, a na dokładkę bez wyslipowania jachtu mogłoby to spowodować zalanie jachtu. Tak więc po przypłynięciu załogi z Hvaru zdecydowaliśmy kolejną noc spędzić na kotwicy w uroczej zatoce po przeciwnej stronie mariny.

26, poniedziałek - o godz. 6 podniesieniem kotwicy rozpoczęliśmy drogę na Korčulę - prawdopodobnie miasto urodzenia Marco Polo.

27, wtorek - pora wracać. Dzisiaj płyniemy w kierunku Lastowa na wyspie o tej samej nazwie. Mariny tam nie ma, ale nieco na zachód jest ładna zatoka a w niej kilka knajpek, przy których można bezpiecznie zacumować jacht, pod warunkiem skorzystania z restauracji. Tak zamierzaliśmy uczynić.

  

28, środa - po śniadaniu w tej samej tawernie wypłynęliśmy kierując się do Komiży na zachodzie wyspy Vis. Niestety wiatry były niekorzystne i z uwagi na małą ilość czasu zdecydowaliśmy się popłynąć do ulubionej zatoki przy marinie Palmiżana.

29, czwartek - wracamy. Dzisiaj płyniemy do mariny Mandalina, gdyż tam było nam tanio, elegancko i blisko do zbyt krótko zwiedzanego Szybenika. Tam też musimy zatankować paliwo. W drodze na wysokości Brodarica zatrzymał się nam silnik i na foku dopłynęliśmy za wyspę, aby stanąć na kotwicy i go naprawić. Po rozmowie z armatorem dowiedzieliśmy się, że przyczyną może być zapchany filtr paliwa. Zapasowy filtr na pokładzie był i szybko wyczyściliśmy układ zasilania po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.

30, piątek - po porannym zwiedzeniu Szybenika o godz. 11 ruszamy do Sukosanu, gdzie nazajutrz musimy oddać jacht, a droga dłuuugaaaa. Dopłynęliśmy grubo po zmroku i do portu wchodziliśmy na światłach nawigacyjnych.

Dopłynęliśmy szczęśliwie. Zdrowi i cali, podobnie jacht - chociaż niemłody, jak i kapitan:) Przepłynęliśmy 360 Mm w 96 godzin (to w sumie równe 4 doby na morzu) w tym 24 godziny na żaglach. Postoju w porcie było 210 godzin. Ominęliśmy też wiele niebezpieczeństw!