1989 rok. To był rok wodowania drugiego jachtu morskiego Klubu Columbus w Świeciu - Dar Świecia. Wszystkie wysiłki i plany były z tym związane, a jacht WDA typu Carter 30 był nieco opuszcony.
Zaproponowałem prezesowi klubu, aby jacht ten popływał na Morzu Śródziemnym. Oczywiście powstał problem jak ON ma się tam znaleźć. Analiza pokazała, że najszybciej i najprościej byłoby uczynić to pociągiem towarowym. Klub wykupił bilet do takiego transportu - to były dwa wagony: niskopodwoziowy dla jachtu na łożu i towarowy typu G dla załogi, która miała opiekować się tym jachtem w czasie podróży, a później zwodować Go w porcie docelowym w Burgas, przygotować Go do żeglugi i doprowadzić do Salonik w Grecjii...
Podjąłem się tego zadania wraz z przyjacielem i żeglarzem Jackiem Grabowskim. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z ogromu zdań przed nami... Zaczęliśmy od przygotowania jachtu do drogi. W Gdyni zamówiliśmy mechanika do przeglądu i ewentualnej naprawy silnika (VOLVO PENTA MD2). - Ponapinał wszystkie paski, wyregulował wtryski, wymienił olej i filtry.
 Zakupiliśmy żywność na drogę i dopłynęliśmy z mariny im. gen. Mariusza Zaruskiego do portu handlowego w Gdyni. Tam czekał na nas dźwig, który wyjął maszt i przeniósł jacht na łoże umieszczone na niskopodwoziowym wagonie. Wcześniej zamówieni specjaliści od ształowania umocowali łoże i jacht stalowymi prętami do uchwytów na wagonie. Prace "specjalistów" trwały prawie dwa dni, a natępnego dnia inspekcja PKP kazała dokonać jeszcze kilku korekt. Specjalistów od ształowania już nie było, a dla nas było to niełatwe zadanie. Wielkim wysiłkiem zrobiliśmy co było w naszej mocy i inspekcja przystawiła stosowne pieczatki...
Wagon dla załogi tzw. typu G przystosowaliśmy do zamieszkania: zainstalowaliśmy kuchenkę gazową i wyposażenie kuchenne, miejsca do spania, a z palet zrobliśmy stół i siedziska. Zakupiliśmy stosowną ilość wyżywienia na ok. 2 tygodnie i zbiorniki na wodę. Ostatecznie zestaw dwóch naszych wagonów dostał zezwolenie od PKP na wyjazd.